Farby przeciwporostowe to jeden z najbardziej kontrowersyjnych produktów w branży farbiarskiej. Ekolodzy zarzucają im zanieczyszczanie środowiska i szkodliwy wpływ na morską faunę, właściciele łodzi i jachtów są do nich przywiązani i zamykają się na technologiczne nowinki. Która strona przeważy w tym konflikcie w najbliższych latach?
Jak przewiduje Deutsche Welle, przewagę w sporze o farby przeciwporostowe utrzymają użytkownicy i właściciele łodzi. Aby się to zmieniło potrzebne są nowe, rygorystyczne przepisy, ale na te – przynajmniej w Europie – będziemy musieli jeszcze poczekać. Komisja Europejska przedłużyła o całe 10 lat termin, do którego wszystkie dostępne w sprzedaży farby przeciwporostowe mają być dokładnie przebadane pod kątem toksyczności. Wcześniej ustalona data 14 maja 2014 zmieniła się w 31 grudnia 2024 roku. Powód? Dla farb przeciwporostowych po prostu wciąż nie ma skutecznej alternatywy.
A walka z porastaniem jest absolutnie konieczna. Przede wszystkim w przypadku dużych kontenerowców, które obciążone żywym balastem w postaci alg i skorupiaków wyraźnie zwalniają i zużywają dużo więcej paliwa. Rezygnując więc z toksycznych, ale skutecznych farb przeciwporostowych przyczyniamy się do zwiększonej emisji dwutlenku węgla do atmosfery. Co jest mniejszym złem?
Myjnie dla łodzi
Nic dziwnego, że naukowcy i technolodzy dokładają wszelkich wysiłków, by rozwiązać jeden problem nie zaogniając drugiego. Jednym z pomysłów zaproponowanych na tegorocznych targach boot w Düsseldorfie były nowego typu cienkowarstwowe farby, które praktycznie rzecz biorąc nie zapobiegają porastaniu. Ich użytkowanie polegałoby na regularnym usuwaniu organizmów morskich z kadłuba przy pomocy podwodnych robotów lub w specjalnych obiektach przypominających myjnie samochodowe.
Natychmiast jednak pojawiły się krytyczne głosy – dla właścicieli i użytkowników to zbyt duży kłopot. W końcu dużo łatwiej pokryć łódź farbą przeciwporostową i pozbyć się problemu na kilka lat niż co kilka tygodni lub miesięcy dostarczać ją w odpowiednie miejsce do czyszczenia.
Skóra rekina
Kolejny pomysł to ukształtowanie powierzchni kadłuba łodzi na wzór skóry rekina. Pisaliśmy już u nas o tym, dlaczego skóra tego drapieżnika jest taka niezwykła i jak wzorując się na niej można wspomóc aeronautykę. Okazuje się tymczasem, że może być ona cennym wzorem także w przemyśle morskim.
Jak zapewnia prof. Antonia Kesel z Centrum Innowacji Bionik w Bremie, zewnętrzna warstwa przypominająca złożoną, chropowatą powierzchnię skóry rekina skutecznie uniemożliwiłaby morskim organizmom przyczepianie się do podłoża. Aby taką warstwę odtworzyć, prof. Kesel zaproponowała zastosowanie drobnych szklanych kulek ułożonych na powierzchni w odpowiedni sposób. Ostatecznie jednak projekt zarzucono, bo jego realizacja okazała się zbyt skomplikowana i droga.
…i dziesiątki innych
Podobne pomysły mnożą się jak grzyby po deszczu. Badacze modyfikują i tworzą zupełnie nowe formuły farb przeciwporostowych, proponują jako dodatki naturalne ekstrakty, toksyny bakterii a nawet leki na biegunkę lub alergię, tworzą przeciwporostowe mikrożele i membrany, a także wykorzystują elektrochemię. Powoływane są również ogromne projekty badawcze, których celem jest opracowanie ekologicznych alternatyw. Należy do nich na przykład program SEAFRONT.
Jeśli jednak zaproponowane rozwiązanie nie będzie wystarczająco przystępne i tanie – żaden posiadacz łodzi czy jachtu się na nie nie zgodzi. Przynajmniej dopóki oficjalne przepisy go do tego nie zmuszą. A tego w najbliższych latach nie należy się spodziewać.
Źródło: Deutsche Welle