Uruchamiane przez dostawców pokryć dekoracyjnych nowe duże fabryki na obszarach rodzimego rynku mają zwiększyć efektywność produkcji przy równoczesnym ograniczeniu jej kosztów, a także ułatwić sieciom handlowym bezpośrednie zaopatrzenie u wytwórcy. Czy jednak taka strategia przyniesie producentom farb jednoznaczne korzyści?
W marcu bieżącego roku koncern Jotun uruchomił w norweskim Sandefjord kosztującą ponad 80 milionów dolarów fabrykę farb przemysłowych, która, jak twierdzi firma, należy do najnowocześniejszych tego typu jednostek na świecie. AkzoNobel natomiast w lutym otrzymało pozwolenie na wybudowanie w północnowschodniej Anglii, w Prudhoe, podobnego zakładu, którego koszt ma wynieść około 160 milionów dolarów.
Nowy zakład Jotun w Sandefjord ma obsługiwać cały rynek skandynawski, który jest głównym celem firmy. Dzięki nowoczesnym rozwiązaniom stosowanym w jednostce możliwe będzie szybsze reagowanie na zmiany na rynku i dostosowanie produkcji ściśle do aktualnych potrzeb. Fabryka spełnia też wszelkie wymogi związane z ochroną środowiska – przystosowana jest do wytwarzania środków bazujących na ekologicznych surowcach, zaś podczas procesu produkcyjnego emisja dwutlenku węgla i zużycie energii mają być znacznie mniejsze niż w tradycyjnych zakładach.
AkzoNobel dzięki nowemu centrum produkcyjnemu, którego otwarcie zaplanowane jest na rok 2014, także liczy na umocnienie pozycji na głównym rynku, który obsługuje – brytyjskim. I tu również postawiono na ekologię – mniejsze o 60% zużycie energii oraz przystosowanie do recyklingu i wykorzystania odpadków to główne punkty planu AkzoNobel związanego z nową jednostką.
Te dwa duże projekty wynikają z obecnej ostatnio na polu farb dekoracyjnych – a także, choć w mniejszym stopniu, w sektorze pokryć przemysłowych – tendencji do centralizacji produkcji. Ma ona ograniczyć koszty i zwiększyć efektywność, co jest szczególnie ważne w dobie obecnego zastoju na rynku europejskim. Nie bez znaczenia jest również fakt, że duże sieci handlowe chętniej zaopatrują się dziś bezpośrednio u wytwórców farb, co jest dużo prostsze przy zwiększonej centralizacji źródeł zaopatrzenia. Równocześnie jednak kładą nacisk na promowanie własnych marek i zwiększenie konkurencji w stosunku do swych dostawców, co stanowi tendencję niesprzyjającą dla producentów pokryć.
Strategię taką ustaliła przede wszystkim grupa Kingfisher, która w rodzimym kraju prowadzi dużą sieć sklepów B&Q, zaś we Francji (ale również w Europie Wschodniej, między innymi w Polsce) – sieć Castorama oraz Brico Depot. W krótkim czasie Kingfisher zamierza zwiększyć bezpośrednie zaopatrzenie o 35%, podczas gdy jeszcze cztery lata temu wynosiło ono zaledwie 15%. Kolejny plan grupy to jednak ograniczenie liczby marek dostępnych w jej sklepach ze 150 do zaledwie 11. Działania, jakie Kingfisher podjął w ramach umacniania własnych marek to szkolenia typu „Zrób to sam” oraz uruchomienie przez B&Q kanału YouTube z filmami instruktażowymi. W ten sposób sieć handlowa umacnia więź z klientem, rywalizując o jego sympatię i zaufanie z dużymi dostawcami farb, którym również na takiej więzi zależy.
na podstawie: coatingsworld.com