Czerwień i zieleń to kolory Świąt Bożego Narodzenia, to oczywiste. Ale czy zastanawiałeś się kiedyś, czemu tak jest? Coca-Cola, Święty Mikołaj, wiktoriańska Anglia, Dickens? Otóż nie. Dr Spike Bucklow z Uniwersytetu Cambridge ma inne, zaskakujące wyjaśnienie.
O swojej teorii dr Spike Bucklow opowiedział w trakcie prezentacji na Festival of Ideas cztery lata temu. Według niego korzenie czerwono-zielonych Świąt sięgają dużo, dużo dalej niż reklama Coca-Coli, a nawet epoka Dickensa… Jak twierdzi, to tradycja pochodząca ze średniowiecza. A może nawet z czasów jeszcze wcześniejszych.
Czerwień i zieleń – koniec i początek
Właśnie w średniowieczu, w XIV-XVI w., powstały malowidła zachowane w lektoriach niektórych europejskich kościołów, bardzo często utrzymane właśnie w odcieniach czerwieni i zieleni. Skąd właśnie te kolory? Z jednej strony była to kwestia dostępności pigmentów, z drugiej – symboliki barw, w owym czasie dla wszystkich oczywistej. Sąsiadujące ze sobą zieleń i czerwień symbolizowały podział. Nie bez powodu czerwono-zielone malowidła znajdowały się właśnie w lektorium, które stanowiło swego rodzaju strefę przejścia – z jednej strony wierni, z drugiej duchowny i ołtarz.
Dr Bucklow przekonuje, że artyści odnawiający w czasach wiktoriańskich te średniowieczne malowidła przejęli ich kolorystykę i wykorzystali ją dla innej strefy przejścia, jaką jest Boże Narodzenie. A właściwie czas zimowego przesilenia, w okolicach którego obchodzimy Święta.
A co mają do tego metale?
Na dowód swojej teorii badacz przytacza fakt, że do wykonania malowideł wykorzystywane były pigmenty metaliczne. Zielony barwnik pozyskiwano z miedzi, czerwony zaś – z rud żelaza. W czasach średniowiecznych natomiast metalurgia ściśle łączyła się z astronomią. Miedź była metalem kojarzonym z Wenus, planetą miłości i kobiecości, zaś żelazo – z Marsem, planetarnym symbolem męskości, wojny i ognia. Zdaniem dra Bucklowa ten związek kolorów i surowców do ich pozyskania z astronomią i ruchem planet potwierdza słuszność jego teorii.
Możliwe zresztą, że pomysł utrzymywania malowideł w lektorium w kolorystyce czerwono-zielonej był zainspirowany jeszcze starszą tradycją. Podobna kolorystyka pojawia się bowiem już w Mabinogionie, pochodzącym z XIII wieku zbiorze walijskich sag, spisanych na podstawie podań ustnych datowanych jeszcze na czasy przedchrześcijańskie. Dr Bucklow podkreśla, że w odległych czasach o których mowa kolor był nośnikiem pewnych wartości i stanowił część świadomości kulturowej. Dziś natomiast, w dobie atakujących nas zewsząd bodźców wizualnych, zatraciliśmy zdolność postrzegania go w ten sposób.
Coca-Cola też miała swoje trzy grosze…
Ale, ale! Mimo że symbolika czerwieni i zieleni może być rzeczywiście tak bogata jak przekonuje brytyjski badacz, także w teorii że to Coca-Cola stworzyła współczesny wizerunek Bożego Narodzenia jest ziarnko prawdy. W 1931 roku producent napoju zlecił ilustratorowi Haddonowi Sundblomowi wykonanie reklamy, w której główną rolę grałby Święty Mikołaj z butelką Coca-Coli. Chodziło o to, by przekonać klientów, że cola jest nie tylko orzeźwiającym napojem na lato, ale można z przyjemnością popijać ją również w mroźne zimowe dni. Powstała seria czerwono-zielonych grafik, które kojarząc się z Bożym Narodzeniem utwierdziły jego czerwono-zielony wizerunek. Ale przypuszczenie, że czerwień stroju Mikołaja jest zainspirowana firmowym kolorem Coca-Coli… To już mit.
Opracowano na podstawie: University of Cambridge, The Chromologist