Kolumbijski twórca sztuki ulicznej, Stinkfish, przy tworzeniu swoich projektów wykorzystuje fotografie ludzi. Z ich wizerunków wyczarowuje kolorowe cuda, wprowadzając psychodeliczne motywy i elementy.
O Stinkfishu zrobiło się ostatnio głośno z powodu przypadkowo usuniętego muralu na festiwalu sztuki ulicznej w Szwecji. Szczęście w nieszczęściu, bo dzięki niefortunnej pomyłce więcej ludzi zapozna się z dziełami artysty, które na pewno na to zasługują.
Czym skorupka za młodu…
Urodził się w Meksyku, ale większość życia spędził w Kolumbii. Jako chłopiec przemierzał ulice Bogoty i z zaciekawieniem właściwym dzieciom przyglądał się spotykanym ludziom i miejscom. Ten nawyk został mu do dziś. Niespodziewanie trafił na grupę ludzi, którzy podzielali jego zainteresowania i przetwarzali miejskie „znaleziska” na sztukę, nielegalnie ozdabiając swoimi malowidłami miejskie budynki. Spodobało mu się to.
Jego pierwszy duży projekt powstał w 2003 roku w Bogocie. Odtworzył wówczas na ścianie słynną scenę z fotografii wykonanej przez Stana Stearnsa, na której trzyletni John F. Kennedy Jr. salutuje nad trumną zastrzelonego w zamachu ojca. Mural miał być hołdem dla zamordowanego prezydenta Stanów Zjednoczonych.
W drogę – tylko z aparatem
Skąd się wziął jego pseudonim? Trudno powiedzieć. Wiadomo jedynie, że w wieku 16-17 lat artysta zaczął wypisywać wszędzie słowo „Stink” (pol. smród, śmierdzieć). Kilka lat później dorzucił „-fish” (pol. ryba).
Jego metoda artystyczna od lat się nie zmieniła. Wciąż bazuje na zdjęciach ludzi, najlepiej tych przypadkowo spotkanych gdzieś w podróży. Muszą być intrygujące, niebanalne, przykuwające uwagę wyrazem twarzy lub innym szczegółem. W poszukiwaniu inspiracji w każdą podróż zabiera ze sobą aparat. Po powrocie przegląda zdjęcia, wybiera te najlepsze i na ich podstawie tworzy szablony.
[vimeo]http://vimeo.com/52807281[/vimeo]
Z dala od biurowców
Dla Stinkfisha liczy się jednak nie tylko projekt, ale i odpowiednie miejsce do jego realizacji. Musi być ruchliwe, dobrze widoczne, w centrum lub blisko osiedli mieszkalnych – dzielnice biurowców czy galerii handlowych nie wchodzą w grę! A sama ściana? Najlepiej trochę starsza, sfatygowana, z wyraźnymi spękaniami i zaciekami.
Lata doświadczenia i pasji pozwoliły Stinkfishowi wypracować swój niepowtarzalny styl – żywy, przykuwający uwagę intensywnymi barwami i psychodelicznymi motywami. Zachęcamy do zapoznania się z pracami artysty na portalu Street Art Bio oraz na jego stronie internetowej.
Źródło: Street Art Bio