a
kontakt z nami: 785 366 475 redakcja: redakcja@rynekfarb.pl reklama: ad@rynekfarb.pl
Profesjonalnefarby.net
Rynek FarbPigmenty i dodatkiNanotechnologie i oburzające praktyki

Nanotechnologie i oburzające praktyki

Nanotechnologie i ich wpływ na ludzkie zdrowie to obecnie wyjątkowo modne zagadnienie. Tylko w ciągu ostatnich trzech lat na całym świecie zanotowano ponad 5000 projektów badawczych na ten temat. Okazuje się jednak, że wiele z nich jest prowadzonych w sposób nieudolny i nieefektywny, a ich wyniki są zupełnie bezużyteczne.

nanotechnologie

Nanocząstki bywają dziś często demonizowane przez naukowców. Fot. EMSL / Foter.com / CC BY-NC-SA

Tysiące prac, tysiące dolarów, tysiące absurdów

Naukowy świat opanował istny nanoszał. Tysiące badaczy z całego świata na wyścigi sprawdza, czy nanocząstki dwutlenku tytanu z kremów do opalania są w stanie przeniknąć przez skórę, czy nanorurki węglowe z gadżetów elektronicznych są tak niebezpieczne jak azbest i czy nanocząstki zawarte w jedzeniu są w stanie przez nabłonek w jelitach dostać się do krwi. Rośnie zainteresowanie publiczne, rosną nakłady na badania, rośnie liczba projektów badawczych poświęconych bezpieczeństwu nanotechnologii – od 1980 do 2010 roku było ich około 5000, zaś kolejne 5000 przybyło w ciągu zaledwie trzech ostatnich lat!

Logicznie rozumując tak wielkie zaangażowanie naukowców powinno nas przybliżyć do ostatecznego rozwiązania zagadki nanocząstek i ich wpływu na nasze zdrowie. Tymczasem, jak się okazuje, nasza wiedza wzrosła minimalnie, ponieważ w większości badań wręcz roi się od błędów i absurdalnych założeń. Prawdę na ten temat ujawnił toksykolog Harald Krug ze szwajcarskiego instytutu EMPA, analizując kilka tysięcy prac badawczych.

Czy rozpuszczona nanocząstka to wciąż nanocząstka?

Teoretycznie nanocząstki mogą się dostać do naszego organizmu na trzy sposoby: przez skórę, płuca i układ pokarmowy. Co do pierwszej drogi naukowcy są zgodni – nie ma możliwości, aby nanocząstki dostały się do organizmu przez zdrową i nienaruszoną skórę. Więcej kontrowersji budzi przewód pokarmowy, wiele spośród alarmujących raportów naukowców jest jednak na wyrost. Ostrzegają oni na przykład przed nanocząstkami wykonanymi z substancji rozpuszczalnych, takich jak tlenek cynku, zapominając o tym, że kiedy taka nanocząstka się rozpuści, przestajemy mieć do czynienia z nanotechnologią, a przechodzimy w sferę zwykłej chemii.

Nanotortury

Z jeszcze większymi nonsensami spotkać się można w obszarze testów na zwierzętach. Krug zwrócił uwagę, że niektórzy naukowcy faszerują zwierzęta laboratoryjne nieprawdopodobnymi wręcz ilościami nanocząstek. Na przykład pewni chińscy badacze karmili myszy pięcioma gramami tlenku tytanu… na każdy kilogram masy ciała! W przypadku zwykłej soli kuchennej wystarczyłaby połowa tej dawki, żeby uśmiercić biedne gryzonie…

Barbarzyńskich praktyk dopuszczają się także niektórzy naukowcy badający wpływ nanocząstek wdychanych z powietrzem. Ponieważ rozpylenie i równomierne rozprowadzenie nanocząstek w powietrzu jest drogie i kłopotliwe, często problem ten rozwiązuje się wprowadzając je bezpośrednio do układu oddechowego zwierząt. Nadgorliwość badaczy prowadzi jednak nieraz do tego, że biedne zwierzęta dosłownie duszą się aplikowaną im nanomieszanką.

Prosto z opakowania

Bardziej humanitarnym sposobem badania szkodliwości nanocząstek jest prowadzenie eksperymentów na komórkach. Uzyskane w ten sposób wyniki także mogą nam wiele powiedzieć na temat szkodliwości tej technologii, pod warunkiem oczywiście, że badacz zachowa zdrowy rozsądek. Zdecydowanie nie można tego powiedzieć o naukowcach, którzy na przykład pokrywają hodowle komórkowe warstwą nanocząstek o grubości 500 nanometrów. W takich warunkach komórki po prostu umierają z powodu braku tlenu i środków odżywczych.

Częstym błędem jest też wykorzystanie nanocząstek „prosto z opakowania”, bez ich odpowiedniego przygotowania do eksperymentu. Tak przeprowadzone badania są stratą czasu i pieniędzy, a ich wyniki są bezużyteczne.

Nie tylko krytyka

EMPA nie poprzestaje jednak na bezowocnej krytyce. We współpracy z należącym do EPFL Powder Technology Laboratory, szwajcarskim Biurem Federalnym Zdrowia Publicznego oraz przemysłowcami instytut uruchomił program NanoScreen, który w ciągu następnych kilku lat ma opracować wytyczne dotyczące eksperymentów laboratoryjnych z nanocząstkami. Być może dzięki temu naukowcy przestaną błądzić po omacku, jak to się dzieje obecnie, a zaczną prowadzić rozsądne badania, którym wynikom będzie można zaufać.

Źródło: european-coatings.com