Temat farb przetwarzających energię słoneczną na elektryczną jest ostatnio bardzo modny. Naukowcy z różnych krajów robią co mogą, by przybliżyć nas do tego przyszłościowego rozwiązania. Jedną z recept na sukces podali badacze z Uniwersytetu Notre Dame w Stanach Zjednoczonych.
Amerykańscy naukowcy skupili się na rozwiązaniu, które byłoby nie tylko skuteczne, ale i tanie. Kto bowiem zdecyduje się na estetyczną co prawda i pozwalającą zaoszczędzić na kosztach eksploatacji farbę, za którą jednak zapłacić trzeba kilkadziesiąt razy więcej niż za zwykły kolektor? Garstka ludzi.
Powłoka opracowana przez badaczy z Notre Dame ma postać pasty, w skład której wchodzą nanocząstki półprzewodników – dwutlenku tytanu, siarczku kadmu i selenku kadmu. Cząstki te mają postać kropek kwantowych (muszą być opisywane zgodnie z zasadami mechaniki kwantowej). Sun-believable solar paint (nieprzetłumaczalna gra słów, z ang. sun – słońce, unbelievable – niesamowity, czyli, najprościej, niesamowita farba słoneczna), jak nazwali swój wynalazek twórcy, spełnia założenia dotyczące niskiej ceny, dostępności i łatwej aplikacji. Może być naniesiona na dowolny rodzaj przewodzącej powierzchni, a jej produkcja kosztuje niewiele. Problemem jest za to wydajność, wciąż pozostawiająca sporo do życzenia. Obecnie kształtuje się ona na poziomie nieco ponad 1%, podczas gdy standardowe panele słoneczne osiągają efektywność na poziomie 10-15%.
Obok kilku zagadnień technologicznych wydajność farby jest więc podstawową kwestią, nad którą trzeba jeszcze popracować. Naukowcy są jednak dobrej myśli i miejmy nadzieję, że za kilka lat wszyscy będziemy mogli zasilać swe domy przy pomocy powłoki namalowanej „zwykłą” farbą.
Źródło:
A. Kukwa, Farba zamiast paneli słonecznych, badania.net